Włóczykijka na trasie - kwiecień 2020
Kwiecień plecień co przeplata trochę....covida trochę normalności...
Nowe przysłowie roku 2020!
W kwietniu działo się wiele, ale z wycieczkami to może miało niewiele wspólnego.
Najważniejszym wydarzeniem był.....ślub...tak, tak - jestem teściową
https://siladozmiany2.blogspot.com/2020/04/noca-pisaniekrotka-refleksja-oz.html
Covidowe klimaty poplątały nam szyki weselne....ślub odbył się w mocno ograniczonym składzie. Ważne, że Młodzi dopisali. A wesele, cóż....
Trochę nie fair, a miało być tak pięknie, uroczyście, rodzinnie, tańce, hulanki, swawole, zabawa do białego rana...A tak to pozostał niesmak covidowy...
-----------------------
Przełom marca i kwietnia czasem narodowej izolacji, wycieczek/spacerów raczej nie miałam.
Obowiązywała mnie przymusowa domówka, w niej dzierganki i wycinanki. Takie moje podróże pomiędzy szydełkiem a nożyczkami, a no i książkami...
Domówka się kończy, maj nadchodzi...pewnie ruszę gdzieś przed siebie, zrzucić nagromadzone kilogramy...
Nie umiem tyle w domu siedzieć, och, energia mnie rozpiera..
Takie czasy pandemiczne
https://siladozmiany2.blogspot.com/2020/03/noca-pisanietakie-czasy.html
Niech się pandemia w końcu skończy! Chciałabym normalnie funkcjonować, tak po prostu, jak kiedyś
Komentarze
Prześlij komentarz