Ogród
Dżungla dalej zwana ogrodem. Nieco zarośnięty (dobra, dobra wyraz "nieco" jest "nieco" na wyrost). Pełno w nim wszystkiego, od potrzebnego krzewu, którego nazwy nie pamiętam (ale ładnie kwitnie), i tych znanych mi bez korzystania z "Encyklopedii roślin ogrodowych" do zielonego czegoś powszechnie zwanego chwastami. Ogarniam, odgarniam, odchwaszczam niczym ludzie pierwotni karczowali lasy. (brakuje mi tylko narzędzi z epoki kamienia łupanego i przepaski na biodra😀) Tu przycinam, tam wyrywam, siekiera, motyka, grabie w dłoń. Trochę jak kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję, jedynie obawiam się żyjątek większych i mniejszych, pająkowatych i bzycząco - fruwających, Brrr!! Aż pewnego dnia przedziwna gra świateł, niesamowite doświadczenie, niewidzialne gołym okiem. Odbicia i przebicia słońca. Przez konary drzew. Przez zieloność liści. Mega. Fotki w bezruchu, bez przeróbek, wyostrzeń, itp. Jeżeli już to wykadrowane troszkę. Drzewo/krzew