Poszukując prawdy...odrodzić się na nowo

 

 


To jest krzewuszka...taki krzew...

Piękny krzew....


 

A nie, nie - to jest pień

Nie ma na nim kwiatów, nie ma liści (obok rosną chwasty), nie ma gałęzi...nie ma nic.

A kiedyś był rozłożystym krzewem, ogromnym, pełnym kwiatów,  był rajem  dla pszczół,  os, motyli i innych owadów...

Ale... komuś się zachciało -nie wiem czemu- go ściąć.

Bo tak...

Bo przeszkadzał, bo... 

Czemu?

Pytanie bez odpowiedzi....


Smutny widok..

Coś, co dodawało uroku ogrodowi i cieszyło oko zostało hmmm....usunięte... w jednym momencie...bez uprzedzenia...bez pytania...

Cóż....


Ale rok później ten sam krzew, ścięty niemal do zera, wypuścił kilka gałązek, potem powolutku pojawiały się pąki kwiatów, które w pełnej krasie pokazały się światu.

Jak to możliwe? 

Przecież był umarły...

Miał dobre, mocno ukształtowane korzenie i żadna czyjaś głupota albo świadome niszczące działanie nie zdołała go unicestwić...

I tak sobie myślę, że my, ludzie czasem doświadczamy stanów totalnego zniszczenia, zniszczenia niemal do zera.

Czasem okoliczności "sprowadzą nas do parteru", czasem inni ludzie, a czasem słowa, które słyszymy.

I wydaje nam się, że koniec czasu...

Ktoś bardziej,lub mniej świadomie narusza nasz rozwój, nasze swoiste "owocowanie"...zabija w nas wole bycia używanym...

Ktoś lub coś spowodowało, że staliśmy się pieńkiem, ściętym do ziemi, z którego już nic nie będzie..

Słowa złe zasłyszane gdzieś, ból, może odrzucenie, może inne negatywne emocje spowodowały, że zamknęliśmy się na rozwój..

 

Co jest naszym fundamentem, co jest naszym korzeniem?

Na czym, na kim (Kim) zbudowaliśmy swoje życie?

Skąd czerpiemy potrzebne  "soki" ?

Myślę sobie, że trzeba dać sobie czas, uchwycić się źródła (korzenia) i pozwolić na odrodzenie...odrodzenie się na nowo..

Może tak jak w przypadku tej krzewuszki-  która najpierw wypuściła 5 (słownie pięć ) gałązek na kilkadziesiąt, które były wcześniej - trzeba pozwolić sobie na swobodne odbudowywanie siebie...bez presji...bez pośpiechu...w swoim tempie...aż przyjdzie dzień, gdy znowu zakwitniemy...

Zakwitniemy obficiej niż poprzednio...







Komentarze

  1. Piękne, był czas ostatnio kiedy przyroda prawie że stanęła, ale gdy przyszły odpowiednie warunki, nastąpiła eksplozja.
    Myślę że też tak może być z nami , że zakwitnie my jak ogród .

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądra i pełna nadziei historia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kraków 9.11.2024 - wycieczka z Młodzieżą

Egzotarium Sosnowiec - 13.01.2024

Wystawa "Jej swiat"