2025
Kończy się rok. Rok, w którym zostałam wdową. Teraz, po 3 miesiącach od tego dnia, nie ma we mnie smutku, nie ma żalu. Jest akceptacja faktu. Tak widocznie miało być, choć nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem - dlaczego? Dlaczego teraz? Po prostu - Przyjmuję fakt do wiadomości. Czasem w naszym życiu dzieją się rzeczy i sytuacje, na które nie mamy większego wpływu, choć one przewracają naszą codzienność o 180 o. Zmienia się perspektywa, zmienia się wszystko, albo prawie wszystko. W najtrudniejszym momencie, jakoś miesiąc po śmierci męża przeczytałam fragment Biblii, który dał mi nadzieję. Księga Izajasza 54 rozdział, wersety 4-6. "Nie bój się, bo nie zostaniesz zawstydzona, nie rumień się, bo nie doznasz hańby, gdyż zapomnisz o wstydzie swojej młodości i o niesławie swego wdowieństwa już więcej nie wspomnisz. Bo twoim małżonkiem jest twój Stwórca, Pan zastępów- to jego imię, a twoim Odkupicielem jest Święty Izraela - będzie nazwany Bogiem całej ziemi...