„Poranki, kiedy wracamy do domów”
No, dobra! Będzie kolejna interpretacja filmu.
Myślałam, ze już nic nowego nie napiszę🎬✒️
Wydawało mi się, że o filmie wszystko wiem, znam na pamięć. Byłam aż 4 razy; to znaczy na każdym otwartym pokazie: najpierw Dom Kultury - przed-premiera, potem biblioteki, jedna w Dąbrowie a druga w Sosnowcu i dziś, w Kopalni Kultury w Czeladzi..
Jak to ujął jeden z Twórców:
„Ooo, jesteś?! 100% -wa frekwencja”.
Fajne powitanie🙂 Miłe to było!
Pozdro…wiadomo Kto…
Zadałam sobie pytanie:
„Czy ma sens oglądanie filmu po raz kolejny?
Przecież nie dogrywali nowych scen, Bohaterowie ci sami, interpretacje - zakładam - tez będą podobne.
No, okazuje się, że nie do końca.
Sceny te same, ale za każdym razem postrzegam je nieco inaczej, dostrzegam ukryte znaczenia; są i takie, które „rozszyfrowałam” dopiero w trakcie czwartego „oglądu”.
Na wiele scen można spojrzeć z różnych stron.
Śmiem twierdzić, ze rozumienie ich może zależeć od aktualnego stanu emocjonalnego widza, jego doświadczeń, itp.
I każdy może dostrzec w scenach zupełnie inne wartości i inne przesłanie.
Ciekawe, czy interpretacje widzów pokrywają się założeniami i wizją Chłopaków?
Cóż, pytanie retoryczne, i tak nam nie powiedzą…..
Od początku zatem…
Miejsce -Kopalnia Kultury - Czeladź.
Cena biletu 15 zeta.
Ludzi sporo, zarówno „pierwszaków” jak i tych, którzy film już wcześniej widzieli.
Średnia wieku widzów - jakby to ująć….. hmm….wiek średni.
No i na koniec oczywiście po-pokazowa dyskusja i dzielenie się spostrzeżeniami.
Ciekawe interpretacje. Z niektórymi się zgadzam, z niektórymi nie. Wiadomo, każdy jest inny.
Na film poszłam po raz kolejny, po części dlatego, że mieli być Znajomi, którym film rekomendowałam (jak już coś polecam, to wypada samemu też być, co nie?), a po części dlatego, że chciałam „rozkminić” kilka scen.
Znajomi przyszli…i to w ilości większej, niż się spodziewałam. Fajnie.
Przechodząc do meritum:
Scena z kamieniami.
Stos kamieni, wokół pustka, połamane, suche gałęzie, otoczenie wydaje się PRAWIE bez życia. W tle słychać jedynie ptaki.
Pośród tego krajobrazu smutku jeden samotny człowiek.
Bije od niego ogrom …no właściwie czego? Złości? Gniewu? Wewnętrznego krzyku? Nienawiści do samego siebie?
Na ta scenę można spojrzeć z dwóch stron:
1. Pierwsze co mi przyszło na myśl:
Stos kamieni może być obrazem bohatera i ten rzucając w niego (w stos kamieni) próbuje niejako sam siebie ukarać za błędy, które popełnił (dosłownie „ukamienować samego siebie”) Rzuca kamieniami z taka siła i determinacją jakby chciał z siebie wyrzucić swój ból, swoją przeszłość. Może cos w sobie zagłuszyć?
2. Drugie skojarzenie:
Każdy z nas nosi w sobie jakieś trudne emocje, traumatyczne doświadczenia, samotność. Spowodowały one, że ze strachu przed innymi, przed kolejnym odrzuceniem zamykamy się na ludzi, boimy nowych relacji. I żeby móc iść naprzód musimy „rozbić w sobie” ten strach przed innymi, czy tez przed ujawnieniem siebie. A na to potrzeba czasu. I tak jak w filmie bohater potrzebował determinacji, żeby ta górę kamieni rozwalić , człowiek potrzebuje odwagi, żeby zburzyć w sobie ograniczenia a może i mury, które wokół siebie zbudował.
Scenę kończy oczyszczający płacz. Łzy nie są oznaką słabości, one są oczyszczające - nie trzeba ich tłumić.
Kolejny aspekt, który dostrzegłam dopiero podczas czwartego seansu: uświadomiłam siebie, że jestem ogromnie wdzięczna za Przyjaciół.
Za Przyjaciół przez duże P.
Moje życie obfitowało w różne, czasem bardzo tragiczne wydarzenia. Część moich znajomych niestety również się do nich przyczyniła, mówiąc raniące słowa, robiąc rzeczy, po których myślałam, ze się nigdy nie podniosę. Cóż….życie…
Ale…
Na szczęście na mojej drodze spotkałam Ludzi, którzy stali za mną „murem”, którzy ze mną byli (i wciąż są). I za Nich wielkie Dzieki!
——————
Samotność ma wiele odsłon.
Można być samotnym w tłumie.
Można czuć się samotnym, choć trwa impreza i dom pełen ludzi.
Można stwarzać pozory bycia mega szczęśliwym a w środku….
Komentarze
Prześlij komentarz