Poszukując prawdy part I (refleksja przy przycinaniu gałęzi)
To jest bez...no, w zasadzie gałąź bzu, w dodatku w połowie uschnięta, w połowie złamana, popękana tu i ówdzie.
Wyglądała tak sobie...no...sucha...brzydka...taka nijaka... taka do wyrzucenia...do spalenia...na śmietnik
Plan był taki, że miała być ścięta....ale....
Ale...
dostrzegłam na niej malutkie pączki, zawiązki zielonych liści co wskazywało, że...gałąź żyje...
Jak to?? To suche coś??/
Niemożliwe!!
No właśnie...
Wpatrując się w TO ZIELONE COS pomyślałam sobie, że ludzie czasem tak (niestety) postrzegają innych: jako...no...uschnięte coś...mało znaczące coś...bez wartości...bez urody...bez celu...bez....no właśnie nieużyteczne coś..
I, że czasem sami czujemy się jak jedna wielka rana, popękane serce, poraniona dusza, ślady po razach duchowych i fizycznych. Wydaje nam się, że jesteśmy już tak złamani, "ususzeni", wypaleni... że pozostaje nam tylko czekać na ....całkowite wyschnięcie...i koniec.
Ale...
Uświadomiłam sobie też, że Bóg NIGDY tak na nas nie patrzy.
W Jego oczach jesteśmy cenni i ważni.
I, nawet jeśli jest w nas trochę zranień i pękniętych uczuć to:
po pierwsze - Bóg ma moc nas uleczyć
a po drugie On ma moc użyć nas pomimo wszystko, użyć tego, co w nas włożył (talenty, zdolności, itp) i nawet jeśli czujemy się tacy poobijani - to podstawą jest nasze oparcie w Nim!
Bo On
"Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku"
Izajasza 42,3
I, patrząc sobie na tą gałąź i "pączkujące" liście zrozumiałam, że najlepsze "soki" pobieram od Boga. Jestem poraniona tu i ówdzie, złamana pod naporem pewnych, różnych trudnych sytuacji, czasem nawet mocno zgięta, czasem chwilowo duchowo "sucha" ale pewność wszczepienia w Boża miłość daje mi siłę by się rozwijać i rozkwitać...w swoim czasie
Komentarze
Prześlij komentarz