Skansen Chorzow
Wycieczka do skansenu w Chorzowie.
Grupa - 13 osób: 12 kobiet + jedno dziecko.
Wejście do Skansenu: bilet normalny - 25 zł, ulgowy 15 zł. Nam policzono po 15, pewnie dlatego, że była nas spora grupka...
Ja z jedną z moich Znajomych byłyśmy już w skansenie kilka razy.
Mniej więcej pamiętamy, gdzie co jest i co jest warte obejrzenia. No i oczywiście - gdzie można zrobić fajne zdjęcia. Pozostali uczestnicy wycieczki spontanicznie mianowali nas na przewodniczki.
Hmmm... wyszło zabawnie: Ja jako jeden "pół-przewodnik", Koleżanka jako drugi "pół - przewodnik" co razem daje nam całego Przewodnika.😁 W trakcie wycieczki padło również hasło "Towarzyszko Przewodniczko"!😃 Wesoła grupa i wesoła wycieczka.🤣
Ale wszak chodzi o dobry, fajny, ciekawy czas, czyż nie?💗
Zbiórka przy wejściu⬆️🥾👟📷
Aparaty w dłoń, dobry humor mamy.
Trasa prowadziła asfaltową droga, co jakiś czas zbaczałyśmy z niej, wchodząc do starych domostw, spichlerzy, szkoły czy innych budynków.🛖🏡
Jak zwykle nie umieszczam wizerunku osób trzecich (wyjątek stanowi stare zdjęcie mojej Rodziny, ale o tym później).
Domek pierwszy:
Wszystko co potrzebne - jest na miejscu, łoże, stół, krzesła, ciepła pierzyna.
Czym oni sobie dogrzewali chałupki?
Chyba najpopularniejsze było "centralne ogrzewanie pierzynowe"
Kołowrotek...a kobiety spiewały "U prząśniczki siędzą jak anioł dzieweczki..."
Idąc dalej- zostawiłam kamyczek.
Moze ktoś go znajdzie?
Po drodze młyn i jeziorko z nenufarami.
Ech...a gdzie pan Toliboski z "Nocy i dni"? Takie skojarzenie...kto nam zbierze nenufary? Koniecznie w białym garniturze!
(fotki jeziorka niestety nie mam)
W głębi ciekawy gar, na duszonki?
życie rodzinne toczyło się przy stole...
Jak kto chciał to i ogródek miał...choć nie jestem pewna, czy wtedy rosły lilie...może bardziej skupiono się na ziołach? 🌺🌿🌱
Ciekawe....
Każdy budynek posiadał tabliczkę z opisem miejsca pochodzenia i datą powstania, jak również info czy budynek był bogatego, czy mniej zamożnego chłopa. Mogliśmy dostrzec różnice w wyposażeniu.
Miałam pewną refleksję: czy ja mieszkam w skansenie?
W moim starym, międzypokoleniowym domu odnajduję różne ciekawe rzeczy, stare lampy naftowe, kamienne garnki, chochle i misy, świeczniki.
Mogę muzeum zakładać...kto wie....
Szkoła w Wapienicy.
Hmmm...zatrzymałam się tu na chwilę.
Z opowieści rodzinnych wiem, że zarówno mój Pradziadek Jan Kapusta, jaki i Jego dwaj synowie Marian i Wacław Kapusta/Kralewski uczyli w szkołach powszechnych. Jan na Ksawerze, Marian w Wysokiej k.Łaz, a Wacław w Zawadach Starych.
I jako kierownicy tychże szkół mieszkali w domu połączonym ze szkołą. Oczywiście oni uczyli w późniejszych latach (początki XX wieku), ale to chyba jakaś tradycja lub zwyczaj, że kierownik szkoły obejmując stanowisko dostawał mieszkanie (izby) prywatne.
Jak żyli - wiem ze starych listów. W trakcie, gdy malowano im izby mieszkalne, przenosili się do izb szkolnych (o tym pisala moja Babcia)
A jeden z synów Jan Kapusty budując dom dla siebie, wyodrębnił sale lekcyjne.
"Po nim przybył porucznik rezerwy Wacław Kralewski, który początkowo uczył w mieszkaniu Konstantego Rdzanka, następnie wybudował własny dom, w którym mieściła się także sala lekcyjna. Nauka odbywał się na dwie zmiany"
zaczerpnięte z
https://pspstarezawady.edupage.org/about/
Salon kierownika szkoły...
Ciekawostka rodzinna - pradziadek w roku 1911 jako kierownik szkoły zarabiał 57 rubli. (Info z listu Babci)
Sala lekcyjna całkiem fajna, ławki dostosowane do wzrostu uczniów, pomoce naukowe na ścianach.
Prawie jak współcześnie, tylko teraz mamy nieco inne ławki.
I więcej światła.
Mundurki.....
tablica...
i katedra...
czyli obowiazywalo nauczanie "ex cathedra"....z katedry, nieznoszące sprzeciwu i autorytarne...
(Słownik języka polskiego PWN ex cathedra
- o wygłaszaniu sądów w sposób niedopuszczający dyskusji
- głosząc nieomylne prawdy)
Zwiedzania ciąg dalszy...
W jednej izbie mogło spać wiele osób...
Pierzyna konkretna, jak na siarczyste mrozy.
Zydelek koło pieca.
Ładny kredens.
Kołyska też całkiem spoko.
Wychodzi na to, że jedna izba była - współcześnie patrząc - sypialnią, salonem z aneksem kuchennym i pokojem dla dziecka.
Może tak było łatwiej, bardziej rodzinnie, bliżej siebie i...cieplej...
Po raz kolejny ogarnia mnie poczucie, że ktoś ode mnie pożyczył pokrywki, garnki, młynek i chochle. W kuchni mam identyczne. Podobną makatkę miała moja Sąsiadka.
Ach... i te szlaczki na ścianach...
Nie no....serio? Jakby co to mogę wałków do malowania pożyczyć....Mam kilka w piwnicy...
Heklowana serweta....i piękna zastawa kawowa. Jest i ciacho do kawy...Smacznego....
Izba przechodnia...salono-sypialnio-kuchnia.
Ładnie tu...no....dobra..obrazy bym ściągnęła...reszta może zostać...
dom zielarki, czy jak? sporo tego...suszu
Komentarze
Prześlij komentarz