Włóczykijka na trasie - grudzień 2021

 

Spacerkiem przez grudzień....

Tup, tup, tup👟...lekarz, lekarz, apteka....łyk, łyk tabletki💊...

Włóczykijstwo grudniowe, no, cóż...bez komentarza. Wycieczek krajoznawczych ZERO, spacerów ZERO. To jest dramat! 😭Gdzie są przetuptane kilometry? Gdzie są zdjęcia ze spacerów? 📷To nie fair! 

Siedzonko w domu to nie moja bajka!Tradycyjny końcowo-roczny spacer na Pogorię III lub na Gołonoską Górkę przełożony na bliżej nieokreśloną przyszłość...

Ech!

-------------------

Ale...

W tym całym domowo-chorobowym grudniowym zamieszaniu doświadczyłam tyle wsparcia, tyle miłości i troski, zaopatrzenia, podtrzymywania na duchu, telefonów, sms-ów, modlitw, jak nigdy dotąd.

Na początku miesiąca było dramatycznie, perspektywa życia bez ZADNEGO dochodu, wynagrodzenie zawieszone nie z mojej winy. Czarnowidztwo, strach, milion pytań -  dlaczego ja?

Patrząc po ludzku - perspektywa, cóż...niewesoła. Rożne historie w życiu przeszłam, ale aż tak dramatycznie  to nie.

Mogłam patrzeć po swojemu i się bać,  ale mogłam  się uchwycić Tego, który mnie stworzył i strzeże każdego dnia.

Po 31 latach świadomego życia z Bogiem oparłam się na Nim, z wiarą, że mnie nie zostawi. Bo ja sama nie miałam fizycznej  siły, ani żadnej możliwości zatroszczyć się o siebie. 



 


 

Niemal każdego dnia działy się cuda. Po prostu. To, co było mi potrzebne pojawiało się w odpowiednim czasie. Bog wciaz mnie zadziwia.

----------------------------------------------- 

Niestety nie obyło się bez smutnych wydarzeń rodzinno-przyjacielskich.

Jeden pogrzeb: rodzinnie - ciocia Halinka lat 90.

Drugi pogrzeb...Odeszła Ania - włóczykijka mało-miasteczkowa.  Przeszłyśmy setki kilometrów, w duecie i w grupie, spacerkiem i komunikacją miejską, zwiedzając okoliczne miejscowości, parki  - robiąc przy tym tysiące śmieszno-poważno-przyrodniczych fotek.  

Aż ....Po prostu pewnego dnia umarła. 

Przez czas mojej choroby Ania była niczym Anioł Stróż, pielęgniarka, kucharka i zaopatrzeniowiec w jednym - przeprowadziła mnie przez moją fizyczną niemoc, ofiarując , to co było mi na tamten czas najbardziej potrzebne.

--------------------

Wreszcie coś drgnęło w kwestiach zdrowotnej nie-mocy.

Kręgosłup sprawny, bark sprawny.

Pozostały zawroty głowy. Jak były tak są i nijak nie chcą odpuścić (dokuczliwe to bardzo)  i palce straciły dawną sprawność.

Ale nic, w porównaniu do tego, co było 1,5 miesiąca temu - jest progres! 


W ramach rehabilitacji ręki/barku trochę prac manualnych.

Przeplatanie sznurka to nie taka prosta sprawa na jaką pozornie wygląda, bo palce zapomniały odruch chwytny, manualnie katastrofa! Do czego to doszło! Ja, dziergająca od 13 roku życia mam problem z taką...drobnostką. 

Metodą prób i błędów udało mi się trochę podziergać i poprzeplatać.







Nieco literatury

Tą książkę NALEZY przeczytać obowiązkowo!



Zestaw nr. 1/2022  naszykowany.

 

i nieco świątecznego nastroju








Byle do zdrowia...

Coraz bliżej normalności i całkowitej sprawności

I coraz bliżej włóczykijstwa...wędrowania tu i tam...

Nadrobię te bezsilne, domowe  miesiące...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wystawa „W drodze”

Egzotarium Sosnowiec - 13.01.2024

Egzotarium Sosnowiec - 30.01.2024